Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

KORPO

Korpo zasysa, korpo wciąga, korpo omamia i obłapia swoimi mackami. Nie puszcza i nie daje Ci wyjść ze spirali zapętlonych, zagmatwanych gier i zabaw okraszonych asapami, deadlinami, FYIami, pipelinami, feedbackami i fakapami. Twoim najbliższym przyjacielem staje się komórka, laptop, email i MS Office. W korpo czas płynie inaczej. W korpo ludzie patrzą i mówią inaczej. W korpo zagina się czasoprzetrzeń. Zaczyna się niepozornie. Idziesz na rozmowę kwalifikacyjną z miłą Panią z działu HR, która w pięknym biurowcu, gdzieś na 30 piętrze w centrum Warszawy magluje Cię jakbyś aplikował na stanowisko szefa międzynarodowego programu nuklearnego. Twoja wiedza poddawana jest licznym testom począwszy od testów osobowości, poprzez znajomość savoir vivre, na Excelu i angielskim kończąc. W zamian zostajesz zapewniony, że jak przyjmiesz tą pracę, codziennie rano czekać na Ciebie będzie pyszna, aromatyczna kawa, jabłka, a w środy ...

Być jak Erin Brokovich

Kiedy umiera bliska nam osoba dla wielu z nas kończy się świat. Razem z odejściem kogoś bliskiego tracimy często kawałek siebie, taką część, której nic i nikt nie będzie już umiał ani odzyskać ani odbudować. Czas po śmierci bliskiej osoby wypełniony jest przeraźliwym bólem i głuchą pustką, którą zrozumieć mogą tylko te osoby, które straciły w swoim życiu kogoś bliskiego. Pierwsze dni, tygodnie a nawet miesiące po śmierci to jest szok i niedowierzanie. To jest próba odnalezienia siebie w nowej rzeczywistości i poskładania poukładanego, jak nam się do tej pory wydawało, świata na nowo. Trzeba przecież też pozamykać sprawy, które zmarły zostawił na naszym świecie i przejść przez wszystkie procedury spadkowe. A spadek, jak się często okazuje, to nie tylko odłożone na lokacie pieniądze, działka nad jeziorem, 4-pokojowe mieszkanie czy zabytkowy samochód. Spadek to również długi, kredyty, pożyczki, żyranci, sprawy w sądzie i ludzie, którzy 4 dni po śmierci bliskiej nam osoby spotkani na ulic...

BRAWO MY

Zaspałaś. Zdarza Ci się to raz na ruski rok i zdarzyło Ci się to w dniu, w którym na oficjalną wizytację przyjmujesz delegację Twojej firmy z Rumunii. Mogło się to zdarzyć każdego innego dnia, ale zdarzyło się właśnie dzisiaj. Wstajesz więc pół godziny po zaplanowanym czasie i popierdalasz jak kot z pęcherzem po mieszkaniu próbując ogarnąć wszystko w tempie ekspresowym. Budzisz dzieci, robisz śniadanie, prasujesz ubrania, szukasz dokumentów, myjesz się, malujesz i jesteś prawie gotowa by wystrzelić jak z procy do swojej pracy życia, ale NIE. Twoje dzieci w tym właśnie dniu postanawiają mieć zły humor. Młodsze nie odstępuje Cię na krok i robisz siku trzymając je na kolanach, a starsze ma w dupie przedszkole i chce sobie jeszcze pospać. Jak już wstanie to jedząc śniadanie ryczy na cały głos, bo jest mu niewygodnie w tych rajstopkach. Próbujesz wszystko ogarnąć i zapanować nad sytuacją i kiedy myślisz, że już Ci się to udało wręczając 2 lizaki marki chupa chups, okazuje się, że popełniła...

A Ty jak bardzo jesteś kreatywny?

Kiedy pracujesz w branży kreatywnej, nieustannie wymaga się od Ciebie ciągłych nowości, niespotykanej do tej pory ilości niekonwencjonalnych pomysłów, nieszablonowego myślenia i niestandardowych rozwiązań. Jako pracownik branży kreatywnej bez przerwy powinieneś mieć w zanadrzu kupę brilliant ideas i myśleć outside of the box. Każdy Twój pomysł jest surowo oceniany przez wszystkich pracowników firmy – począwszy od Dyrektora Zarządzającego, poprzez szefa Twojego działu, koleżanki z księgowości i finansów, laskę z HRów, typa odpowiedzialnego za flotę samochodową, a na recepcjonistkach i stażystach kończąc. Każdy z tych ludzi WIE LEPIEJ i każdy ZROBIŁBY TO LEPIEJ, a w najgorszym przypadku INACZEJ. Centralnie. Okazuje się, że wszyscy są tak kreatywni, że praca przy wystawianiu faktur staje się szczytem marzeń każdego studenta kończącego kierunek Marketing i Zarządzanie. Można przecież wystawić fakturę i przyczepić różowe serduszko dla ulubionego klienta, a w dniu pomidora razem z plikiem r...

Dzień Matki

Koniec maja, słońce, piątek rano, jadę do pracy. Uśmiechnięta, w końcu jutro wolne, słoneczko świeci, szybko trzaśniemy 8 godzin i laba. Docieram do biura, robię kawę, odpalam komputer, szybko czytam maile, wypisuję sobie listę zadań na cały dzień, a w międzyczasie wchodzę sobie na FB. No taka praca, taka branża, że MOGĘ. Popijając poranną kawkę scrolluję myszką w dół i szybko przeskakuję przez posty wrzucone na stronie głównej. Dodam również, że dziś 26 maja - Dzień Matki, tak więc dominują posty gloryfikujące macierzyństwo i rolę tej jednej, jedynej, niezastąpionej i niepowtarzalnej bogini życia – MAMY. Super, myślę sobie, w końcu ja też jestem mamą i jest to dla mnie ważne święto. Enjoy. Ale niestety po kilku minutach mój wzrok spotyka takie oto zdjęcie: Zdjęcie przedstawia półkę w jednym z sieciowych salonów prasowych, na której wystawione zostały książkowe propozycje prezentów dla Mam. I teraz tak żeby była jasność – ni...

Trawniczek

W końcu zrobiło się ciepło. Nieśmiało można rzec, że lato w końcu nadejszło. Nadejszło i przywitało nas wysokimi temperaturami, a mnie natomiast najszła ochota na bycie bohaterem ogrodu. Postanowiłam, że wypierdolę sobie w kosmos zajebisty trawniczek na działce u rodziców. Ale taki sobie wypierdolę, że normalnie trawę będę mieć jak w kurorcie, jak na najlepszym polu golfowym tudzież na stadionie piłkarskim jakiegoś Bayernu Monachium albo innej Barcelony. Taki sobie wymarzyłam i taki sobie zrobię. Sama, a co. Ochoczo więc spakowałam wszystkie klamoty razem z dziećmi i udałam się na działeczkę. Rozanielona stanęłam na ziemi ojców mych, pradziadów, ojcowiźnie mej oraz mych przodków i popijając świeżo zaparzoną kawę, poczęłam oczami wyobraźni snuć plany. Tu będzie stał grill, tam między dwoma drzewami powieszę sobie hamaczek, tutaj piaskownica, zjeżdżalnia i domek na drzewie dla dzieci, tam po drugiej stronie w upalne dni wystawię sobie basenik dla dzieciaków, a na przeciwko stół, krz...

TAKI CZAS

Taki czas w moim życiu jest, że zapierdalam jak szalona. Tak zapierdalam, że na zmianę gubię 3 kg, bo zapominam, że jeść trzeba, a potem z kolei jak już sobie przypomnę to 3 kg wracają w jeden wieczór. Zapominam o wszystkim i wszystkich, nie pamiętam dat, deadlinów, terminów, nie pamiętam gdzie zostawiłam suszarkę, majtki, klucze, rękę, mózg i dupę. Maluję ściany, kopię ogródki, organizuję przyjęcia, jeżdżę po lekarzach, sprzątam, gotuję, tańczę i recytuję. Multitasking to moje drugie imię. Tak ostatnio jest, że hej. No i żeby sobie jeszcze dopierdolić więcej postanowiłam, że będę pisać. No bo po chuj nic nie robić? Przecież musi się dziać, a ja nawet nie wiem w sumie jak to jest jak się nic nie dzieje. Tak więc na tym całym moim nibyblogu z częstotliwością raz na miesiąc wrzucam jakiś wymyślony na prędce, okraszony dużą liczbą przekleństw post. Że niby taka fajna jestem i w ogóle nowoczesna, to rzucę sobie jakąś kurwą zamiast przecinka. I tak dziś między tymi kurwami przyszło mi do ...

NIE DA SIĘ

Polska. Kraj, w którym normalnie SIĘ NIE DA . No NIE DA SIĘ choćbyś chciał, płaciłbyś miliony monet to i tak SIĘ NIE DA. Gdzie nie pójdziesz, co to nie chcesz załatwić i tak usłyszysz, że SIĘ NIE DA. Wszędzie znajdzie się taka jedna Bożena z Grażyną, a czasem nawet do kompletu z Krystyną, które z kamiennymi twarzami, bez mrugnięcia okiem powiedzą Ci, że SIĘ NIE DA. NIE DA SIĘ przełożyć wizyty u lekarza, NIE DA SIĘ wydrukować dwustronnie w kolorze, bo technika przerasta umiejętności takiej Bożeny, NIE DA SIĘ w tydzień naprawić samochodu, wymienić zawiasów, zamówić farby, bo przecież Grażyna musi ją zamówić z Burkina Faso, bo tylko tam produkują tą jedyną, niepowtarzalną białą farbę na ścianę w Twoim wymarzonym mieszkaniu. NIE DA SIĘ wprowadzić poprawek do projektu tak aby było idealnie, bo Krystyna musiałaby 10 min dłużej zostać w pracy, więc SIĘ NIE DA. No nie. Sorry, ale NIE DA SIĘ. I to tak tylko w Polsce. W Niemczech na przykład Gertruda, Helga i Ulrike w 3 sekundy by Ci wszystk...

Pod Górę

3 miesiące. 3 miesiące ciężkiej, intensywnej i wytężonej pracy nad projektem, który ma wyrwać Twój dział z marazmu, z zapomnienia i wyciągnąć ludzi z tonącego statku bez chwytania się za brzytwę. Projekt, dzięki któremu przez 3 następne lata Ty i Twoi współpracownicy nie musielibyście robić nic, tylko spijać sobie z dziubków i odcinać kupony. Projekt tak bardzo ważny, że każda inna rzecz w Twojej firmie nie ma żadnego znaczenia, wszyscy inni klienci idą w odstawkę, bo Ty i Twoi współtowarzysze pracujecie nad projektem życia. Wymyślacie, jeździcie, robicie wizje lokalne, zdjęcia, kręcicie filmy, robicie kampanie reklamowe, rozkładacie na czynniki pierwsze każdy element, który może pomóc w wygranej. Mało tego, tak bardzo wierzycie w wygraną, że nikt już nie pyta nawet KIEDY będzie wiadomo czy już wygraliście, tylko JAK JUŻ wygracie to będzie tak, srak i owak. No tak będzie i tak było. Bo przecież idąc za słowami jakiegoś super poczytnego wieszcza w stylu Paula Coehlo „Jak się czegoś ba...